Bardzo przepraszam ze tak dlugo nie dawalem znaku zycia ale niestety tak niekiedy bedzie bo miejsca ktore czasem odwiedzamy nie zawsze uzbrojone sa w internet a jak juz sa to trzeba za niego placic wiec trzeba czekac az bedzie za darmo a to wiaze sie oczywiscie z opoznieniami w sprawozdaniach. Postram sie to jakos nadrobic a powiem ze przez ten czas bardzo duzo sie wydarzylo.
Opuszczajac San Pedro La Laguna nie moglem oderwac sandalow od podloza a nogi mialem jak z waty tak nam sie nie chcialo wyjezdzac.Za kolejny punkt obralismy Santiago Atitlan nie ze jakos szczegolnie nas interesowal ale z tamtad byl dobry dojazd na poludnie kraju czyli nad ocean spokojny ktory spedzal mi sen z powiek juz przez dluzszy czas. Do Santiago mozna dotrzec na dwa sposoby:lodka albo autobusem my wybralismy autostop bo za lodke chcieli 3 euro od lba a autobus byl tylko 1 dziennie I nikt nie wiedzial o ktorej naprawde odchodzi.Wyruszylismy o 7 rano I po 5 kilometrach pod gore z plecakami w 25 stopniowym upale zauwazylismy ze po tej drodze prawie nic nie jezdzi a zostalo nam jeszcze 20 kilometrow. Pocieszajac sie nawzajem szlismy dalej podziwiajac plantacje kawy,gaje drzew awokado oraz wulkan ktory za nic mial to ze padalismy z sil i konczyla sie nam woda. Patrzyl na nas z gory i nie zmieniajac swojej posagowej pozy pewnie smial sie mowiac a mogli przeciez zaplacic za lodke polskie sknery.
Gdy juz prawie ciaglelismy nosami po asfalcie zatrzymal sie dobry czlowiek ktory powiedzial ze podwiezie nas kawalek na co sie zgodzilismy bez wachania.Wysadzajac nas przy kolejnej plantacji przetrzegl nas ze dalsza droga troche niebezpieczna bo banditos czasem w krzaczorach czychaja by przechodniow lupic bezczelnie i moze lepiej czekac tu na nastepna podwozke.Podziekowalismy mu serdecznie za troske i ruszylismy dalej.Mozecie sobie wyobrazic jak pachnie czlowiek po 4 godzinach marszu w upale z tobolem wiekszym od supermarketu to wlasnie dzieki tej woni moglismy gwizdac na banditos.Niebawem zatrzymal sie jeszcze jeden dobry gwatemalczyk i bezpiecznie dotarlismy do celu.
Na miejscu zorientowalismy sie ze w miasteczku jest odpust a to wiaze sie z piciem i tancami do bialego rana. Najpierw oczywiscie szla procesja w ktorej uczestniczyli wszyscy okoliczni mieszkancy ubrani w odswietne tradycyjne stroje co bylo nie lada atrakcja dla nas.Potem odpalano fajerwerki tak glosno ze az bruk z drogi wyskakiwal a na koniec byly tance chulanki i swawola hi ha chejze hola.
Odpust tu wygladal troche inaczej niz te ktore ja pamietam z dziecinstwa ma forme bardziej radosna ,zabawna nawet figurki swietych wygladaly jakos tak smiesznie przyjazniej u nas to zawsze jakos tak posepnie wygladalo choc moze teraz jest juz inaczej. Gdy juz najedlismy sie lokalnych przysmakow wzbogacajac ich smak tutejszymi nalewkami udalismy sie na spoczynek bo nastepny dzien spedzic mielismy w autobusie