To bardzo fajna miescina jedna z tych jakie lubie poniewaz oprocz tego ze jest polozona nad samym morzem to jeszcze ma wszystko to co przecietny podroznik z malym budrzetem potrzebowac moze. Jest tu sporo hoteli drogich i dosc tanich bo mozna juz znalezc dwojke za 230 L czyli ok 10usa np Hostel Bertha troche dalej od plazy ale pokoje przyjemne. Nam udalo sie po sporych negocjacjach wytargowac 12 euro za pokoj z klimatyzacja ,lazienka nad samym morzem a hotelik nazywa sie Las Olas. Pokoje nie sa jakies super ale kiliatyzator dziala mimo ze mam pewnie ze 200 lat. Najwiekszym plusem jest to ze do plazy jest 20 metrow a widok z tarasu nie do opisania. Wokol Teli sa piekne plaze i prawie zero ludzi wiec jesli ktos chce opalic te czesci ciala ogolnie uznane za wstydliwe to smialo moze tu przyjezdzac. Polnocna czesc Hondurasu to mieszanka kulturowa i etniczna. Sa tu cale wioski zamieszkane przez potomkow ludu niewolniczego(Garifuna) ktory zostal tu sprowadzony przez anglikow jeszcze wtedy kiedy Honduras nazywal sie Republika Bananowa a moze i jeszcze wczesniej. Tych samych ludzi widzielismy juz w Belize gdzie takze mieszka ich spora grupa.Interesujacy ludzie ktorzy w dalszym ciagu chronia swoje tradycje i sa bardzo z tego dumni.Nam smakowalo bardzo ich jedzenie a najbardziej smazone kurczaki podawane z chrupiacymi bananami i duza iloscia siekanej slodkiej kapusty palce lizac.Czas tu spedzilismy szwedajac sie i gotujac na plazy a takze siedzac godzinami w wodzie bo upal byl nie do wytrzymania. Jutro jedziemy do La Ceiba a potem na Utila aby nurkowac i zwiedzac jedna z najpiekniejszych raf kolarowych na swiecie. Ciekawo czy bedzi rownie piekna jak ta wokol Bunaken Island w Indonezji mam nadzieje ze tak.