Nie spodziewal bym sie nigdy w zyciu ze ze szkolnych autobusow mozna tyle wycisnac. Okazuje sie ze drzemie w nich ukryta sila bo pan kierowca ktory powozil tym wechikulem prawie oderwal sie od podloza podczas jazdy po tych bardzo ale to bardzo zdezelowanych drogach. Po tym ja udalo nam sie oderwac zeby od siedzen bylismy juz w miejscowosci Orange Walk co w wolnym tlumaczeniu znaczy pomaranczowy szlak jakos tak. Przeprawa tymze srodkiem transportu zajela nam niespelna godzine I kosztowala nas 4 dolary belizyjskie od lba co wychodzi jakies 8 zl bo 1 dollar usa to 2 dolary belizyjskie.
Jako ze autobus do Sartaneja odchodzil dopiero za 4 godziny postanowilismy zlapac stopa.Uwierzcie lub nie okazalo sie to latwiejsze niz myslalem bo gdy tylko Aga wystawila kciuka zatrzymal sie pikap I juz po minucie jechalismy w tym kierunku co trzeba.Po trzech autostopowych przesiadkach ujrzelismy blekitne wody Sartanejo I leniwe zycie mieszkancow!