Dzis bedzie o niezwyklej wiosce o nazwie Hopkins. Oprocz tego ze sa tu wspaniale rezydencje zamoznych cudzoziemcow(zwylke z Canady I Usa) istnieja takze miejsca jak te w ktorym sie zatrzymalismy to znaczy Kismet Inn. Prowadzi go mila I zwariowana amerykanka Partycia ktora mimo ze ma 61 jeden lat jest plena wigoru I dobrej energy ktora udziela sie wszystkim dookola. Ta mila Pani mieszka tu juz 16 lat I byl pierwsza osoba z poza granic Belize ktora zapoczatkowala tu rozwoj turystyki. Jako ze miejsce od razu przypadlo nam do gustu postanowilismy zatrzymac sie na dluzej. Rozbilismy namiot na samej plazy I praktycznie mamy ja tylko dla siebie bo na razie turystow tu niewiele.
Urzekla nas nie tylko lokalizacja tego miejsca ale takze to ze jeszcze nigdy w zyciu nie widzielismy tylu odmian Mango bo podobno jest ich az dziewiec . Najpyszniejsza jest odmiana niebieska Blue Mango bardzo soczysta, slodka ,miesista i swietnie nadaje sie do gotowania co sprawdzilem juz kilkakrotnie robiac a to kurczaka a to rybe i pewnie na tym nie koniec. Oczywiscie owocow jest tyle ze mozna je zbierac wszedzie i to w dodatku za darmo.
Nie lada atrakcja sa tu mieszkancy i nie mowie tu o ludziach tylko o zwierzakach ktore umilaja nam pobyt przez caly czas. Najwazniejsza w calym gronie jest swinka ktora zwa Sergio.Zanim podrosnie i zrobia z niej schabowe moze beztrosko chasac po calym obejsciu i draznic psy kury oraz jeszczurki.O takim zyciu kazda swinia moze tylko pomazyc. My bardzo zaprzyjaznilismy sie z BB Kingiem ktory pilnuje naszego namiotu i chodzi na spacery a my czasem go w zamian podkarmiamy.
Dzien zaczynamy bardzo wczesnie bo juz o 6 tej jestesmy na nogach a to za sprawa naszego budzika na dwoch nogach ktory pieje jak opetany juz od 5 tej. Jedziemy po zakupy(rowerami ktore sa tu za darmo) potem na plaze i przed poludniem zaczynamy gotowac to co udalo sie nam zdobyc na targu. Tak tu zycie slodko plynie nie w dostatku ani w biedzie ale nam to w zupelnosci wystarcza.