Czy ktos z was spodziewal by sie ze mozna spotkac polskie kury w tropikalnym kraju?. Jednak mozna i ten zaszczyt spotkal wlasnie nas. Ciagle jestesmy w Kismet inn bo jeszcze tak dobrze jak tu to nie mielismy chyba nigdzie. Codziennie rano budzi nas polski kogut( troche za wczesnie jak na moj gust bo pieje juz od 5 tej rano) dzien zaczynamy od rozpalenia ogniska i zagotowaniu wody na kawe potem idziemy do rybaka po swieze ryby po drodze zrywamy kokosy bo swietnie nadaja sie do rumu ktory tu jest tak tani ze mozna wyjechac z tego pieknego kraju z sinym nosem. Butelka 1.75l kosztuje zaledwie 32 zlote a jest pyszny lekko slodki i ma przyjemny zapach przypalanej trzciny cukrowej. Swinia Sergio o ktorej juz wspominalem tak sie z nami zaprzyjaznila ze juz chciala wejsc nam do namiotu celem wspolnej drzemki ,psy z reszta robia to nagminnie ale jak na razie spimy tylko we dwoje.
Nasza gospodyni stara sie jak moze zeby zatrzymac nas jak najdluzej bo chyba nas bardzo polubila z reszta my tez ja bardzo lubimy bo jest na prawde super. Zrobilismy nawet wspolna kolacje gdzie daniem glownym byly zeberka przepysznie wyszlo wszystko.
Troche jeszcze tu posiedzimy bo pogoda jest nie specjalna prawie codziennie pada i wieje silny wiatr a wczoraj musielismy uciekac z namiotem z plazy bo jeszcze pare minut i zobaczylibysmy nasze miejsce z gory.Wiec siedzimy tu sobie pijac rum i jedzac pyszne ryby a jak pomyslimy ze trzeba bedzie z tad wyjechac to plakac nam sie chce