Wjezdzajac do Gwatemala City mielismy troche obaw bo wielu ludzi opowiada o tym miescie straszne historie a to ze wyrywaja plecaki turystom razem z zebrami ,gwalca, strzelaja , wszedzie sie widzy gangi narkotykowe i jest brudno.Oczywiscie podchodzimy do takich opowiesci z dystansem ale ostroznosci nigdy za wiele.
Przyjechalismy wczesnie rano bo juz o piatej bylismy na czyms co dworcem nazywaja(ujmujac to delikatnie standard nie jest zbyt wysoki). Aga bardzo sie ucieszyla ze mogla wysiasc z tego co nas przywiozlo i zastanawiala sie jeszcze dlugo jak to mozliwe ze nie wyladowalismy w jakiejs przepasci bo kierowca prawdopodobnie zalozyl sie z kims ze pobije rekord predkosci na tej trasie.Z planowanych 8.5 godziny bylismy w niecale 7 wiec chyba record padl.Troche zalowalem ze postanowilismy jechac autobusem nocnym bo trasa wiodla przez gory i napewno widoki byly cudowne ale jeszcze zdazymy nacieszyc sie gorami.
Miasto wywarlo na nas bardzo dobre wrazenie i choc spedzilismy tam tylko jeden dzien bardzo nam sie podobalo. Prawda ze jest tloczno,glosno a spaliny czasem mozna rozsmarowac na skorze zamiast olejku do opalania ale nikt nas nie zaczepial,zaden pijak nie chcial na leki dla chorej corki a jedzenie na lokalnych bazarach bylo cudowne i bardzo tanie.Jezdzilismy lokalnymi autobusami,siedzielismy w parkach i pilismy piwo w takim barze ze panowie z sanepidu dostali by wylewu ..Szkoda tylko ze nie wzielismy ze soba aparatu(z przezornosci) wiec zdjec za duzo nie mamy.Mysle sobie ze zachowujac podstawowe srodki ostroznosci mozna spedzic tu milo czas szczegolnie na bazarach w ktorych mozna zaopatrzyc sie w co tylko dusza zapragnie (no i pojesc oczywiscie).