Obiecalem w poprzednim wpisie ze ciag dalszy nastapi wiec slowa dotrzymam. Zanim jednak to zrobie chcialbym nawiazac do tylulu I wyjasnic o co mi konkretnie chodzi.
Jako ze mieszkam juz 13 lat poza granicami naszego niezwyklego kraju moje przywiazanie do ojczyzny nieco stracilo na sile. Bardzo dlugo bylem zly na rzad i cala owczesna sytuacje w Polsce ktora doprowadzila do tego ze aby poprawic swoj status spoleczny musialem wyjechac za granice. Co gorsza moj los podzielilo mnostwo rodakow i niestety z roku na rok coraz wiecej nas laduje w Niemczech,Angli,Norwegi czy Irlandi.Mimo obietnic ze strony rzadu nic tak na prawde sie nie zmienia a przynajmniej tego namacalnie nie widac. Wcale wiec mnie nie dziwi ze decydujemy sie nawet na upokozenie aby tylko podreperowac swoje finance lub pozwolic sobie na to o czym z polskich pensji moglibysmy tylko pomazyc.Bedac w Usa bylem bardzo zdumiony jak zwykli ludzie moga normalnie zyc ze swoich pensji a ci ktorzy umiejetnie potrafili kontrolowac wydatki mogli jeszcze sporo odlozyc.Widzac to wszystko przestalem wierzyc w Polske co oczywiscie przyczynilo sie do tego ze coraz mniej interesowalem sie wydarzeniami w kraju.Przestalem czytac gazety (choc w stanach polskich gazet jest mnostwo) a z biegiem czasu nawet tradycje swiateczne do ktorych bylem tak przywiazany przestaly sprawiac mi przyjemnosc. Oczywiscie bron Boze nie utozsamialem sie z amerykanskim stylem zycia bo to jest ostatnia rzecz jaka bym w zyciu zrobil.Irlandia tez nie przywrocila mi wiary w Polske chociarz tam wiecej mialem stycznosci z rodakami ale i oni podobne odczucia mieli jak ja wiec z roku na rok oddalalem sie od ojczyzny coraz bardziej mimo ze fizycznie bylem blizej. Dopiero jak przyjechalem do Ameryki poludniowej wszystko zaczelo sie zmieniac. Tu zaczynam znow czuc sie Polakiem i chetnie to eksponuje.Polacy tu sa lubiani(glownie za sprawa Karola Wojtyly gdyz wszyscy daza go tu glebokim uczuciem) dobrze traktowani i kazdy bardzo chetnie slucha opowiesci o naszym kraju. Zaskoczony bylem nie raz kiedy to prosci ludzie wymieniali nazwiska slawnych polakow czy mowili o wydarzeniach z drugiej wojny swiatowej . Oni tu wiecej wiedza o nas niz my o nich. Czasem bylo mi az glupio ze ktos wiedzial ile ludnosci ma Polska a ja nie wiedzialem ile ma np Honduras. Teraz bardzo sie przygotowuje przed wizyta w kolejnych krajach zeby nie dawac juz wiecej plamy. Moja rada do tych ktorzy wybieraja sie w te trony. Za kazdym razem kiedy sie przedstawiacie mowcie ze jestescie z Polski zobaczycie jak diameralnie zmienia sie nastawienie ludzi do was. Oni wszyscy mysla ze bialy to pewnie amerykanin a ich niestety tu zarliwym uczuciem nie daza.
Po calym zajsciu ze skorpionem dosc dlugo nie moglismy zlapac stopa i troche zaczelismy sie martwic bo do Tegucigalpy bylo wciaz daleko. Gdy juz rece opadaly nam z sil od siaglego machania zatrzymal sie bialy pickup z ciemnymi szybami.Nikt do nas nie wyjzal wiec wpakowalismy sie na pake i wio.Po ok godziny jazdy auto zatrzymalo sie przy malutkim warsztacie stolarskim dlatego ze dla pani ktora jechala w aucie spodobaly sie krzesla ktore byly wystawione przed stolarnia. Wysiadl mlody chlopak aby nabytek zapakowac i zapytal z kad jestesmy i gdzie jedziemy. Po krotkiej rozmowie pojechalismy dalej cieszac sie niezmiernie bo okazalo sie ze oni tez jada do Tegucigalpy. Zatrzymalismy sie znow kiedy to przejezdzalismy obok straganow obwieszonymo bananami.arbuzami i Bog jeden wie co tam jeszcze bylo. Tym razem chlopak podarowal nam cala kisc bananow i powiedzial musimy ich sprobowac bo sa najsmaczniejsze. My doskonale wiedzielismy ze sa smaczne bo tylko ten gatunek bananow jemy. Sa bardzo male i prawie pomaranczowe w srodku a smakiem przypominaja jablko z czarna porzeczka skorka zas jest pokryta piegami niczym twarz rodowitej Irlandki.Ja te banany nazywam psie chujki(przepraszam za slownictwo) bo wlasnie tak wygladaja. Podziekowalismy uprzejmie a juz po chwili policzki mielismy wypchane( do granic wytrzymalosci )pysznymi owocami. Gdy przejezdzalismy obok jeziora samochod znowu sie zatrzymal tym razem przy malutkiej restauracji ktora oprocz zapachow lechtajacych nozdrza przechodniow miala takrze wspanialy widok na owe jezioro.Tym razem wysiadl pan ktorego nie widzielismy wczesniej a to za sprawa ciemnych szyb. przedstawil nam sie i zaprosil na obiad ktorego glownym daniem oczywiscie byla ryba ze smazonymi bananami. Rozmawialo nam sie przyjemnie mimo ze nasz hiszpanski ciagle kuleje. Ramon bo tak mial na imie ten pan bardzo bytal o Polske o sytuacje ekonomiczna,rzad et,etc. Ja oczywiscie staralem sie jak moglem aby jego ciekawosc zaspokoic nadwyrezajac przy tym wszystkie miesnie twarzy,szyji oraz rak. Chcialem jakos sie zrewanzowac ale stanowczo odmowil slowami. Jak w Hondorusie cie ktos zaprasza to portwel zostawia sie w domu.Oczywiscie nie obylo sie bez pysznego piwa ktore bylo idealnie schlodzone i tylko jeszcze bardziej podkreslalo smak tej pysznej rybki Gdy skonczylismy zapytano nas dokad maja nas zawiesc i w jakim hotelu sie zatrzymujemy.Zawieziono nas dokladnie tam gdzie chcielismy a Ramon stwierdzil ze musimy jeszcze isc na piwo aby sobie pogadac . Jako ze lubie piwo i gadac zgodzilem sie bez wachania. Siedzielismy w malej knajpce do pozna rozmawiajac o wszystkim. Ramonowi bardzo spodobal sie nasz styl podrozowania(czyli zadnych planow i tam gdzie stopy i oczy poniosa) i zyczyl nam wszystkiego dobrego.Odwieziono nas nawet do hotelu. Oczarowani towarzystwem Ramona i jego goscinnoscia dlugo nie moglismy zasnac a to dlatego ze nastepnego dnia czekalo na nas jeszcze wiecej atrakcji ale to w nastepnym wpisie. Adios