Na piec dni przed wylotem na Dominikane zawitalismy do Santiago De Kuba drugiego co do wielkosci miasta w Krainie El Comendanto.Poczatkowo plan byl taki aby tam zostac 3 dni a w miedzyczasie zobaczyc Baracoa lub Guantanamo ale juz po paru godzinach stwierdzilismy ze to miasto calkowicie nam nie lezy i jak najszybciel trzeba sie z niego ewakuowac.Wlascicielka kwatery w ktorej sie zatrzymalismy na jedna noc szczerze polecala nam piekne plaze w Guardalavaca i Esmeralda ale troche do tego podchodzilismy sceptycznie ze wzgledu na wczesniejsze doswiadczenia odnosnie miejsc polecanych przez kubanczykow. Pani jednak upierala sie przy swoim i zaczela nam pokazywac zdjecia z czasow kiedy ona tam bawila a potem jeszcze dolaczyla kilka fotek z kolekcji corki ktora byla tam w zeszlym roku i to nas przekonalo.Mielismy wiec plan na nastepne pare dni ale do konca dnia zostalo jeszcze pare godzin wiec postanowilismy przyjrzec sie lepiej miastu.Choc przygladalismy sie uwaznie nie moglismy znalezc nic co przykulo by nasza uwage. Miasto jest bardzo zatloczone a waskie uliczki wcisniete miedzy budynkami kumuluja tony spalin ktore uniemozliwiaja s wobodne oddychanie.Przynajmniej polowa miasta to slumsy i wcale nie trzeba daleko odchodzic od centrum zeby sie w nich znalezc.Mieszkancy sa rozwydrzeni przez nadmiar turystow (oszukuja jak tylko moga)co odbija sie na dobrej obsludze.Po pary godzinach spacerowania mielismy dosc wiec wrocilismy na kwatere. Autobus mielismy wczesnie rano wiec szybko poszlismy spac.Adios