Region Quindío( gdzie znajduje sie park Cocora oraz przesympatyczne miasteczko Salento) kryje niezliczone skarby I aby je choc po czesci odkryc nalezy tam zostac kilka dni.
Pierwszym przystankiem bedzie miasteczko Salento ktore jest tak urokliwe ze nie sposob sie w nim nie zakochac.Znajduje sie tu wiele przytulnych restauracyjek,hosteli,prywatnych kwater a takze niezliczona ilosc sklepikow z pamiatkami ktore ze wzgledu na wspanialaosci znajdujace sie w srodku przyciagaja klumy kupujacych.Nie jest to najtansze miejsce ze wzgledu na ogromna ilosc turystow(wiekszosc stanowia sami Kolumbijczycy)odwiedzajacych ten region. Ceny za nocleg zaczynaja sie od 50000 tys pesos czyli 18 usd I ciezko jest znalezc cos tanszego.Oczywiscie jezeli macie namiot mozna rozbic sie na jednym z wielu pol namiotowych zlokalozowanych wokol miasta I wtedy cena spadnie nawet do 6 usd .Posilki tez nie sa drogie I w lokalnych jadlodajniach spokojnie mozna zjesc obfity obiad za 2 usd I czesto jeszcze mozna dostac filizanke wysmienitaej kawy z ktorej ten region slynie.
Gdy juz obejzycie sobie cala wioske dokladnie koniecznie nalezy udac sie do Parku Narodowego Cocora aby podziwiac Palmy woskowe ktore najeza do najwyzszych na swiecie poniewaz moga osiagnac wysokosc 60 metrow.Wstep do parku jest za darmo ale trzeba zaplacic za dojazd do niego(12 km od Salento) co nie jest duzym wydatkiem bo w dwie strony wychodzi 3 usd a Jeepy kursuja doslownie co 10 minut zaczynajac bodajze juz od 6 stej rano.My pojechalismy tam rowerkami wiec 6 dolcow zostalo w kieszeni.Na pobiezne obejscie parku trzeba poswiecic co najmniej 8 godzin bo podejscia sa dosc strome a widoki tak przepiekne ze bedziecie sie co 5 minut zatrzymywac aby uwiecznic wspanialosci stworzone przez nature.Koniecznie odwiedzic nalezy Casa de Colibri czyli Dom z Koliberkami.Co prawda za wstep sie placi( 1.80 usd) ale nigdzie indziej nie widzialem az tyle tych przecudnych stworzen.W cene biletu wliczony jest kubek cieplej lub zimnej jak kto woli czekolady wiec to chyba nie duzo.Uzbrojcie sie w dobry aparat ze sportowym trybem fotografowania be te male sztany tak szybko fruwaja ze nie sposob za nimi nadazyc. Dla tych co nie wiedza Koliber udeza skrzydlami 300 razy na sekunde wiec juz sobie mozecie wyobrazic jakie sa szybkie.Caly park jest wspanialy a jak by komus bylo malo moze sie udac na trzydniowy trekking az do podnoza wulkanu Tolima.. Mozna tam isc bez przewodnika ale wszyscy zalecaja pewnie dlatego aby ktos mogl zarobic.Ja spotkalem mlodego chlopaka ktory twierdzil ze nalezy zabrac ze soba wystarczajaca ilosc jedzenia I namiot oraz cieple ubrania I smialo mozna wyruszac.
Kolejnym miejscem na ktore warto poswiecic kolejny dzien to plantacje kawy gdzie za 4 usd mozna dowiedziec sie wszystkiego o tym trunku.Przewodnicy ze szczegolami przedstawiaja caly process produkcji poczawszy od nasionka a na degustacji konczywszy. Cala wycieczka jest niesamowicie interesujaca i nie widzialem aby ktos sie nudzil.Jezeli komus i to jeszcze nie wystarczy mozna udac sie na zwiedzanie okolicy konno. Te piekne zwierzeta sa tak wyszkolone ze nawet kompletny laik utrzyma sie w siodle.
Wyjezdzalismy z Salento ze smutkiem na twarzach ale tez i bogatsi o nowe doswiadczenia ktore napewno w przyszlosci zyskaja jeszcze wiecej na wartosci.Polecam to miejsce kazdemu kto kocha przyrode i ludzi ktorzy wiedza jak czepac z niej kozysci nie robiac przy tym matce naturze zadnej szkody.Adios