Kolumbie opuszczalismy ze lzami w oczach i blyszczacymi od wycierania nosow rekawami.Czterdziesci dwa dni to stanowczo za malo ale coz trzeba jechac dalej i nie ogladac sie za siebie bo jak to mowia jeszcze ktos ci z przodu prz........e!.Wjezdzajac do Ekwadoru nalezy uzyskac pieczatke wyjazdowa z Kolumbi co zajmuje mnostwo czasu bo celnicy wieksza uwage przywiazuja do rozmow miedzy soba niz na wbijaniu stepli w paszporty.Druga sprawa to ze czesto robia kontrole bagazu bo jak wiadomo istnieje duze prawdopodobienstwo ze komus przyszedl do glowy pomysl na szybki zarobek i postanowil pare kilo proszku bialego w torbie umiescic.Po dwoch godzinch stania wbito nam steple i pozegnano bez wiekszego entuzjazmu.Pozniej nalezy przejsc pare metrow i uzyskac pieczec od ekwadorskich celnikow to zajelo nam pare sekund.Nie placi sie nic zarowno po stronie kolumbijskiej jak i ekwadorskiej i nikt nie zadawal nam zadnych pytan ani zadal biletow na dalsza podroz jak to czyniono w wiekszosci krajow ameryki centralnej.Przez opieszalosc kolumbijskich uzedasow stracilismy mnostwo czasu wiec postanowilismy przejechac tego dnia ok 40 km i zatrzymac sie gdzies na nocleg. Po drodze zatrzymalismy sie na lunch w Tulcan i odwiedzilismy najpiekniejszy cmentarz jaki kiedykolwiek w zyciu widzialem z reszta o cmentarzach w ameryce poludniowej poswiece osobny wpis ale dzis umieszcze kilka zdjec bo powstrzymac sie nie moge.
Ekwador rozni sie od Kolumbi i to dosc wyraznie.Ludzie sa inaczej ubrani(starsi chodza w tradycyjnych strojach)inna maja posture(bardzo niscy szczegolnie kobiety)i jezyk mimo ze hiszpanski to jakos tak dziwnie zmodyfikowany ze czasem zrozumiec nie mozna.Oczywiscie indianie mowia tu w swoim jezyku ktory zrozumialy jest tylko i wylacznie dla nich.Zauwazylismy tez ze kierowcy jezdza z wieksza kultura i bardziej uwazaja na przechodniow i rowerzystow oraz mniej trabia z czego bardzo sie cieszymy bo w Kolumbi z tym przesadzali.Robili to oczywiscie zeby nas pozdrowic ale jak kierowca ogromnej ciezarowki uzyl swojej traby tuz nad naszymi uszami to jeszcze przez dwa dni w bebenkach dzwonilo.Na razie najwiekszym minusem sa dosc drogie noclegi(hostel 7 usd za osobe pension od 6 do 10 za pokoj ale ciezko taki znalezc)noclegi co jest nasza najwieksza zmora i zeby za nie nie placic spimy w namiocie rozbijajac go przy posterunkach policyjnych lub w miejscach przeznaczonych na kampingi ktore znalezs mozna prawie w kazdym miasteczku.Dwie opcje sa darmowe ale przy policji jest najpewniej bo nie trzeba sie o dobytek martwic. W miejscach kempingowych zas mozna rozpalic ognisko i poznac wielu fajnych ludzi.Od czasu do czasu jednak trzeba bedzie wynajac pokuj chocby po to aby muchy lub inne stworzenia (lubiace zapachy zupelnie inne niz nasz system wechowy)odgonic.Nastepnym przystankiem bedzie Otowalo gdzie w kazda sobote odbywa sie najwiekszy targ w calej ameryce poludniowej ktorego ominac grzechem by bylo.Zobaczyc tu mozna wyroby indianskich rzemieslnikow lub sprobowac ich tradycyjnych potraw. Szerzej opisze to wszystko jak juz tam bedziemy. Pozdrawiam goraco wszystkich czytelnikow i dziekuje za to sledzicie moje wypociny.Dzieki wam moj blog rosnie w gore i zyskuje na popularnosci.Adios