Ostatnim przystankiem na naszej podrozy po Ekwadorze jest przygraniczne Miasteczko Macara.Zwyczajnie niczym sie nie wyrozniajace ot taka zwykla dziur jak to w potocznym jezyku mozna by ujac.Przed nami Peru i nowe wyznania. Musimy pokonac kilkaset kilometrow aby przejechac dosc niegoscinny prawie ze pustynny teren aby dotrzec w miejsca ktore nas interesuja.Pierwszym miastem w jakim mamy zamiar przenocowac jest Piura polozona niedaleko pacyfiku. Jezeli okaze sie ze warto odwiedzic tamtejsze plaze to napewno z tego skorzystamy bo prawde mowiac stesknilem sie troche za widokiem oceanu.Z tego co slyszalem plaze e Peru nie naleza do najatrakcyjniejszych wiec pewnie dlugo tam nie zagrzejemy.Czeka nas tez zupelna zmiana klimatu z chlodnego i wilgotnego (taki towarzyszyl nam przez ostatnie dwa miesiace) na goracy i suchy . Pozegnamy sie na kilka dni z gorami i damy tym samy odpoczac naszym nadwyrezonym stawom albowiem przez przynajmniej 500 km towarzyszyc nam beda rowniny .Zmiana otoczenia dobrze nam zrobi bo monotonia jest najmniej pozadanym elementem podrozy.
Zegnamy Ekwador w dobrych nastrojach starajac sie zapomniec o tym co zlego nas tu spotkalo.Mimo to Ekwador nas nie zachwycil i uwazam ze jest przereklamowany co wielu przez nas spotkanych ludzi z cala odpowiedzialnoscia potwierdzilo.Z pewnoscia tu nie wroce no chyba ze dostane informacje o tym ze odnaleziono nasze skradzione rzeczy w co szczerze watpie .
Mimo nieprzyjemnych doznan nie stracilismy pasji do podrozowania i mam nadzieje ze nigdy to nie nastapi.Adios