Zazwyczaj nie wypowiadam imienia Pana naszego, i gdy nawet widze cos niezwyklego raczej uzywam ja pie.......e! to tym razem nie wytrzymalem i imie Jego Samego jaki Jego Syna kilkanascie razy na glos wykrzyczalem na widok tego co zobaczylem.
Teczowe Gory! Juz sama nazwa brzmi intrygujaco i zmusza do wyobrazni. O tych niezwyklych formacjach skalnych slyszelismy juz bedac w Chinach gdzie bez watpienia sa najpiekniejsze ale zobaczyc je nie bylo nam dane ze wzgledu na odleglosc i brak czasu.Kilka lat pozniej przez przypadek kiedy to wywracajac trzewia ‘’najwiekszego dobrodziejstwa’’ naszych czasow jakim jest internet natknalem sie na Teczowe gory w Argentynie a wiedzac juz ze ten kraj odwiedze wpisalem je na moja liste i grzecznie czekalem na ten dzien kiedy to cuda te zobacze.Bedac w Nazca siedzielismy w parku korzystajac z darmowego internetu kiedy to Aga nagle podskoczyla wydobywajac z siebie odglos ktorego w zaden sposob do innych dzwiekow jakie w zyciu slyszalem porownac nie moglem.W pierwszej chwili myslalem ze moze znowu skorpion albo jakies inne na krew ludzka stworzenie pazerne malzonke dziabneło ale jednak nie nie tym razem. Jak sie po chwili okazalo powodem irracjonalnego zachowania mojej lepszej polowy byly zdjecia gor Teczowych ktore znajdowaly sie zaledwie 600 kilometrow od nas.Poczatkowo nie dowierzalismy ze to zjawisko istnieje w Peru ale po glebszym dochodzeniu okazalo sie ze to prawda.Oczywiscie nie moglismy tego przepuscic i postanowilismy odwiedzicte piekne miejsce.
Gory Teczowe inaczej zwane Montania De Siete(7) Colores lub Vinincunca leza zaledwie 135 kilometrow na poludnie od Cuzco.Samochodem mozna dostac sie tam w zaledwie trzy godziny i wyjezdzajac bardzo wczesnie rano mozna w jeden dzien sprawe zalatwic.Liczne biura turystyczne w Cuzco organizuja taka jednodniowa wyprawe juz za 30 usd za osobe wliczajac w to sniadanie i lunch.Wyjazd jest ok 3 rano a powrot ok 7 wieczorem co moze okazacsie dosc wyczerpujace ale widoki wynagrodza wszystko. Chcac dostac sie na wlasna reke nie dysponujac wlasnym srodkiem transportu nalezy poswiecic na to dwa dni i aby w pelni uczestniczyc w tym niespotykanym zjawisku najlepiej jest zaopatrzyc sie w namiot,cieple ubrania,kilka butelek wody i cos do jedzenia. Co prawda zjesc mozna tuz przed wejsciem na szlak a kupic napoje i male przekaski nawet na szlaku ale jest to spory wydatek i lepiej zabrac to wszystko ze soba. A wiec tak. Z Cuzco mozna dojechac autobusem do miasteczka Checacupe ok 2 godziny (1.80usd) potem minibusem do Pitumarca (0.70usd malamiejscowosc ale sa dwa Hostele i kilka sklepow oraz jadlodajnie) a z tamtad lokalnym transportem ok godziny prawie ze na miejsce(1.30usd).Wychodzi tanio ale minusem jest to ze nie zdazycie zrobic tego w jeden dzien bo tak wczesnie autobusy tam nie jada i z powrotem problem byc moze.Najlepiej jest wiec zostac w Pitumarca i nastapnego dnia jak najwczesniej pojechac w gory lub tez zostac na kampingu i wtedy macie conajmniej 7 godzin na delektowanie sie cudownymi widokami.Wejscie do parku kosztuje 3 dolary i nie ma dodatkowej oplaty za namiot a jakby ktos tego od was zadal to go po prostu olejcie .Sa dwa kampingi jeden tuz przy miejscu gdzie nalezy wykupic bilet (jakies w pol drogi na szczyt) a drugi 20 minut dalej. Na obu sa toalety i dostep do szlauchu z woda .Pamietajcie ze to juz jest powazna wysokosc(kamping jest na 4500 a wejscie na punkt widokowy to prawie 5200m.n.p.m0 i radze dobrze sie zaklimatyzowc i obserwowac siebie pod katem choroby wysokosciowej.W nocy moze byc bardzo zimno nawet do -15 wiec cieple gatki i dobry spiwor sa koniecznoscia.Samo wejscie na punkt widokowy z parkingu to dla nie doswiadczonych alpinistow wyczyn 3 godzinny i trzeba liczyc 1.5 godzny na zejscie.Z Kampingu to tylko 1,5 godziny i 45 minut z powrotem.Warto wyjsc wczesnie rano aby zobaczyc troche wiecej niz tylko widok z najwyzszego punktu. My poszlismy az do konca sciezki ktora prowadzi do czerwonej doliny a raczej czerwonozoltej gdzie kompozycja kolorow w promieniach wschodzacego slonca potrafi lze z oka wycisnac.Mozna tez pojsc troche dalej i dotrzec do malej pasterskiej wioski otoczonej przez stada lam i alpak.My takze widzielismy przepiekne dzikie Vicunie(najmniejszy brat lamy) ktore niczym gazele przecinaly czerwone piaski doliny.Nie moglismy wyjsc z podziwu i robiac zdjecia klanialismy sie z ogromnym szacunkiem w kierunku Matki Natury dziekujac jej zarazem za to ze szczescie i mozliwosc mamy ogladac jej niesamowite dziela. Adios