Boliwijski Park Narodowy(Reserva Nacional De Fauna Andina Eduardo Avaroa) w ktorym to spedzilismy 10 dni z pewnoscia ma o wiele wiecej do za oferowania niz tylko to co przedstawiaja ulotki i broszurki. Niestety spedzic tam trzeba byloby chyba z miesiac aby choc czastke tego wszystkiego zobaczyc.Pisalem juz o wulkanach,jeziorach,rowninach solnych ale nie wspominalem o buchajacych goraca para gejzerach i zrodlach termalnych w ktorych zazyc to mozna przeyjemnej kompieli nawet gdy temperatura powietrza jest grubo ponizej zera.
Gdy juz nasze oczy niemalze zmienily kolor od gapienia sie na flamingi ruszylismy dalej w kierunku slawnych gejzerow z ktorych to para bucha na kilkanascie metrow w gore nioszac za soba won siarki przyprawiajaca o bol glowy. Wydawalo by sie ze to nie daleko bo odcinek pomiedzy Laguna Colorada a tym ze wlasnie miejscem to tylko 34 kilometry ale biorac pod uwage stan nawiezchni to wcale nie latwy wyczyn. Ciagnelismy sie jak na skazanie a ze pod wiatr bylo i zimno jak na Syberi nie moglismy przestac psioczyc na to wszystko.Az 6 godzin zajelo nam pokonanie tej trasy a w dodatku okazalo sie ze tuz przed gejzerami osiagnelismy rekord wysokosci na jaka wjwchalismy bo Gps pokazal mi 4916 m.n.p.m wiec jeszcze tak wysoko naszych jednosladow nie wtachalismy.Wystarczylo zjechac kilka metrow w dol aby zobaczyc unoszace sie kleby pary wydobywajacej sie z pod powierzchi kolorowej ziemi. Podjechawszy blizej poczulismy przyjemne cieplo i zapach nieco zbutwialych jajaek(to od zapachu siarki).Oprocz pary wszedzie gotowalo sie bloto w malych sadzawkach czego wczesniej jeszcze nie widzialem tym bardziej przechadzalismy sie pomiedzy nimi robia fotki i zachwycajac sie otoczeniem. Niestety po 20 minutch az krecilo sie nam w glowach od nadmiaru wyziewow wiec mysielismy z tamtad zmiatac.
Nastapnym przystaniek gdzie zaplanowalismy nocleg byly zrodla termalne do ktorych cale szczescie bylo z gory i to dosc tegiej wiec dojechalismy tam stosunkowo szybko.Jako ze zimno bylo strasznie nie bardzo chcialo nam sie nocowac w namiocie ale ze wszystkie gospody zajete byly zaczelismy sie z braku laku ogladac sie za kampingiem. Gdy juz o malo nie rozbilismy namiotu wlasciciel malej knajpki zagadal do nas i powiedzial ze w nocy bedzie tu naprawde mrozno i jak chcemy mozemy przespac sie na podlodze w srodku i to za darmo ale warunek jest jeden o 6:30 musimy spadac bo wtedy zjezdzaja goscie na sniadanie(hordy turystow). Oczywiscie propozycje przyjelismy i dobrze zrobilismy bo w srodku bylo przyjemnie cieplo i przytulnie.Za okna widzelismy jak pewna para siedzi w termalnym jeziorku ale wiedzac jak jest zimno na dworze ani jak przybrac sie nie moglismy aby tam zejsc. Jednak po paru minutach zebralismy wszystkie sily i wio do wody. Za wejscie a raczej skorzystanie z przebierali i lazienki trzeba uiscic 6 boliwiano(prawie 1 dolar ) w co wliczone jest nielimitowane kozystanie z basenu z naturalnie ciepla woda. Powiem tak byly to najlepiej wydane prawie 2 dolary w miom zyciu. Woda byla goraca a widoki przy zachodzie slonca zapieraly dech w piersiach. Siedzielismy az niebo pokrylo sie gwiazdami i patrzac jak szron pokrywa okoliczne dachy za nic nie chcialo sie nam z tamtad wychodzic. W koncu trzeba bylo i zaciskajac zeby pognalismy do naszego lokum ciagnac za soba resztki cieplego powietrza jakie unosilo sie z naszych rozgrzanych cial. Jeszcze przez wiele godzin odczuwalismy zbawienne dzialanie jakie to gorace zrodlo wywarlo na nasze zbrukane miesnie. Przed snem kupilismy butelke rumu i przyrzadzilismy skromna kolacje ktora sporzylismy wpatrujac sie dlugo jeszcze w niebo na ktorym z kazda minuta pojawialo sie coraz wiecej gwiazd. Byla to nasza przed ostatnia noc w tym magidznym Parku ktory wspominac bede na dwa sposoby. Najpiekniejsza dzika natura jaka do tej pory widzialem i najgorsza droga po ktorej mialem nieprzyjemnosc jechac.Do tej pory sie dziwie jak nasze rowery ,zeby i miesnie to wytrzymaly.Mimo to warto bylo a zdjecia z tego przepieknego miejsca zajma honorowe miejsce na scianie mojego domu o ile gdzies na dluzej uda nam sie zagniezdzic.Adios